Powikłania zakrzepowo-zatorowe są nieodłącznym elementem ciężkiej infekcji SARS-CoV-2, a w Polsce zachorowało już ponad 2,8 miliona osób. Na jakie objawy zwracać uwagę? Istnieje też związek między szczepieniami przeciw COVID-19 a powikłaniami zakrzepowo-zatorowymi, ale niewielki. 

Zakrzepica a szczepienie przeciw COVID-19. Ważne informacje

Problemy zakrzepowe, czyli między innymi żylna choroba zakrzepowo-zatorowa czy incydent zatorowości płucnej to doświadczenie setek tysięcy osób w Polsce. Czy mogą one się szczepić przeciwko COVID-19? Kiedy istnieją przeciwskazania do zaszczepienia? Praktyczne wskazówki daje prof. Piotr Pruszczyk, specjalista kardiologii, chorób wewnętrznych i hipertensjologii z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest współautorem wytycznych dotyczących tych problemów.

Najważniejszą kwestią w tym aspekcie jest fakt, że jeśli osoba z zakrzepicą lub nawet tylko wysokim ryzykiem zakrzepicy zachoruje na COVID-19, musi liczyć się z bardzo dużym niebezpieczeństwem groźnych powikłań zakrzepowo-zatorowych. Dlatego tacy pacjenci powinni w szczególny sposób strzec się zakażenia SARS-CoV-2 – wirusa, który i u zdrowych często prowadzić może do tego rodzaju problemów. Jednocześnie obecnie wiadomo już nie tylko z badań przed rejestracją szczepionek, ale i danych empirycznych, że wszystkie dopuszczone do obrotu na terenie Unii Europejskiej szczepionki przeciwko COVID-19 są skuteczne w zapobieganiu ciężkiej postaci COVID-19 i zgonu z powodu tej choroby. Tym samym – pośrednio – zmniejszają ryzyko wystąpienia powikłań zakrzepowo-zatorowych.

Jeszcze wiosną Międzynarodowe Towarzystwo Zakrzepicy i Hemostazy (ISTH) podkreśliło w specjalnym oświadczeniu, że na podstawie wszystkich dostępnych danych korzyści ze szczepienia na COVID-19 zdecydowanie przewyższają potencjalne powikłania, „nawet u pacjentów po przebytej zakrzepicy lub u przyjmujących leki przeciwkrzepliwe”.

Specjaliści zwracają uwagę, że powikłania zakrzepowe po szczepieniu są niezmiernie rzadkie, a niewykluczone, że przynajmniej do części z nich doszło niezależnie od szczepienia, choć wystąpił związek czasowy (ale nie przyczynowo-skutkowy). Wszystkie przeciwkowidowe szczepionki są posądzane o zwiększenie ryzyka powikłań zakrzepowo-zatorowych. Warto jednak pewne kwestie zrozumieć i nie wyolbrzymiać tego problemu – zastrzega prof. Piotr Pruszczyk.

Wyjaśnia, że epidemiologia w przypadku zakrzepicy jest nieubłagana: w milionowej populacji w Polsce codziennie diagnozę zakrzepicy otrzymają trzy osoby. Załóżmy, że podamy milionowi osób „szczepionkę” składającą się wyłącznie z soli fizjologicznej, a zatem całkowicie obojętną dla organizmu. Wciąż będziemy mieć trzy przypadki żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej – mówi.

Zaznacza, że istnieje związek między szczepieniami przeciw COVID-19 a powikłaniami zakrzepowo-zatorowymi, ale niewielki. O wiele większy jest pomiędzy stosowaniem różnych leków, na przykład środków antykoncepcyjnych, a zakrzepicą. Szacuje się, że jedna na 1000 kobiet stosujących antykoncepcję hormonalną (niezależnie od jej formy – plastry, tabletki itd.) będzie miała epizod zakrzepicy żylnej. Tym samym na milion kobiet stosujących hormonalną antykoncepcję obserwuje się kilkaset przypadków zakrzepicy (ryzyko wzrasta oczywiście w sytuacji, gdy kobieta pali i/lub jest obciążona genetycznie ryzykiem zakrzepicy).

Natomiast jeśli zaszczepimy milion osób szczepionką przeciw COVID-19, to powikłania zakrzepowe wystąpią u kilkudziesięciu – 30-50, a nie – u kilkuset. Szczepienia na pewno są nadmiernie obciążane obawą przed powikłaniami zakrzepowo-zatorowymi. Niesłusznie – tłumaczy prof. Pruszczyk.

Zakrzepica: kiedy lepiej się nie szczepić

Są jednak sytuacje, kiedy szczepienie z uwagi na zakrzepicę lepiej odłożyć na trochę później. Profesor wyjaśnia, że chodzi tu o osoby z „aktywną” chorobą zakrzepową, np. takie, u których w ciągu ostatniego miesiąca została zdiagnozowana żylna choroba zakrzepowo-zatorowa. Lekarz podkreśla, że nie chodzi o osoby, które otrzymały taką diagnozę przed miesiącami czy latami i ją wyleczyły lub nadal leczą. Chodzi o świeże rozpoznanie, czyli chorobę, która właśnie zaczęła być leczona. Po diagnozie przede wszystkim należy podjąć terapię i przez okres od miesiąca do trzech nie należy poddawać się szczepieniu przeciwko COVID-19 – mówi prof. Pruszczyk.

Decyzję co do tego, czy powinien być to miesiąc, czy trzy, podjąć należy wraz z lekarzem. Generalnie chodzi m.in. o to, że przyjmuje się, iż u pewnej grupy pacjentów skrzepliny rozpuszczają się w ciągu trzech miesięcy stosowania leków przeciwkrzepliwych.

A co z tymi, którzy przewlekle chorują na zakrzepicę? To grupa pacjentów, która leki przeciwkrzepliwe musi stosować przez czas dłuższy niż trzy miesiące. Profesor podkreśla, że taka sytuacja nie jest przeciwskazaniem do zaszczepienia się czy odłożenia szczepienia  i przypomina, że zarówno polskie, jak i międzynarodowe wytyczne dotyczące kwestii szczepień u pacjentów z problemami zakrzepowymi podkreślają, że nie należy przerywać terapii z uwagi na szczepienie przeciw COVID-19.

Ma jednak istotną radę dla pacjentów, którzy przyjmują doustne leki przeciwkrzepliwe. Należy poddać się szczepieniu nie w momencie szczytowego działania leku. Jeśli zatem pacjent przyjmuje na przykład nowoczesne doustne leki przeciwkrzepliwe, to na szczepienie nie powinien się udać po 4-5 godzinach od przyjęcia leku, tylko najlepiej przed przyjęciem kolejnej dawki, kiedy działanie leku jest najsłabsze – tłumaczy prof. Pruszczyk.

Powikłania zakrzepowe po COVID-19. Kiedy i na co zwrócić uwagę

W Polsce zakażenie SARS-CoV-2 stwierdzono już u ponad 2,8 miliona osób. Część z nich jest narażona na powikłania zatorowo-zakrzepowe. O tym, jakie objawy powinny zaniepokoić i jakie badania warto wykonać po przechorowaniu COVID-19, mówił prof. Krzysztof J. Filipiak z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego podczas webinaru zorganizowanego przez Serwis Zdrowie, a poświęconego problematyce zakrzepicy w czasie pandemii. Cykl spotkań organizowany jest we współpracy z partnerem merytorycznym, firmą Pfizer.

Specjalista zwrócił uwagę, że postrzeganie wirusa SARS-Cov-2 ewoluuje – najpierw postrzegany był jako wirus, który atakuje układ oddechowy, ale dość szybko zwrócono uwagę na powikłania sercowo-naczyniowe nowej infekcji. Stopniowo okazywało się, że wirus ten może zaatakować także inne narządy. Dopiero na końcu okazało się, że jest jeden trop, który wyjaśnia nam, dlaczego dochodzi do takich powikłań. Ten trop to dysfunkcja śródbłonka, który wyściela małe naczynia, a ta doprowadza do zwiększonego ryzyka powikłań zakrzepowo – zatorowych. I to wiele nam tłumaczy, jeśli chodzi o powikłania narządowe – wyjaśniał prof. Krzysztof J. Filipiak, specjalista chorób wewnętrznych, farmakologii klinicznej, kardiologii i hipertensjologii z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Podkreślał, że obecnie nie ma już żadnych wątpliwości, że powikłania zakrzepowo-zatorowe są nieodłącznym elementem ciężkiej infekcji SARS-CoV-2 i stąd u pacjentów hospitalizowanych z tego powodu stosuje się leki przeciwkrzepliwe. Ale od jakiegoś czasu rozważa się to również pacjentów chorujących w domu, bo jak się okazuje, i u nich może dochodzić do powikłań zakrzepowo-zatorowych - podkreślił.

Przyznał, że ostatnio do poradni zgłasza się wielu pacjentów z powikłaniami „post-COVID”, które pojawiają się 3-4 tygodnie po zachorowaniu i „long-COVID”, czyli objawami ujawniającymi się 3-4 miesiące po przechorowaniu tej choroby, a nawet bezobjawowego zakażenia. Przychodzą do nas osoby z niespecyficznymi objawami i u części z nich wyniki badań wskazują na możliwość powikłań zakrzepowo-zatorowych – mówił specjalista.

Przypomniał, że jedna czwarta, a według niektórych badań nawet jedna trzecia osób, które przechorowały COVID-19, ma podwyższone D-dimery (czyli białka, które wytrącają się podczas procesu krzepnięcia krwi). To każe sądzić, iż tego rodzaju „pamiątka” po nowej chorobie jest dość powszechnym powikłaniem. Podwyższone D-dimery oznaczają, że coś stało w tym śródbłonku, że został uszkodzony, a tym samym ma tendencje do powikłań zatorowo-zakrzepowych.  To dlatego u osób, które chorują na COVID-19, zaczęto stosować leki przeciwkrzepliwe – wyjaśnia prof. Filipiak.

Na początku pandemii naukowcy dyskutowali, czy u pacjentów z nową chorobą stosować leki działające przeciwko gromadzeniu się płytek krwi (do tej grupy należy na przykład  kwas acetylosalicylowy), czy tzw. przeciwkrzepliwe (do niej należy np. heparyna). Dziś wiemy, że mamy do czynienia z patologią dotyczącą nie płytek krwi, lecz układu krzepnięcia, a więc musimy stosować leki przeciwkrzepliwe – dodał kardiolog i farmakolog.

Warto przy tym pamiętać, że leki przeciwkrzepliwe, jak heparyna, wydawane są wyłącznie na receptę lekarską i stosowane ściśle według zaleceń lekarskich, a ich przyjmowanie musi być monitorowane z uwagi na możliwość skutków ubocznych.

    Objawy, które mogą wskazywać problemy zakrzepowe

  • nowe przebarwienia,
  • nowe żylaki,
  • uczucie ciężkości w nogach,
  • obrzęki nóg, zwłaszcza niesymetryczne,
  • duszność,
  • nietolerancja wysiłku.

Niepokojące objawy po przechorowaniu COVID-19

Zakrzepicę najczęściej kojarzymy z dolegliwościami kończyn dolnych. To może być sytuacja, która objawia się: ciężkością nóg, obrzękami nóg, pojawieniem się wzmożonych rysunków naczyniowych, żylaków, których dotąd nie było. Objawy ze strony kończyny mogą być typowe dla zakrzepicy (czyli ból łydki lub uda w jednej nodze, często z towarzyszącym obrzękiem – przyp. red.), ale mogą też być pacjenci, których objawy są niespecyficzne, związane ze zmniejszeniem aktywności fizycznej, zmniejszeniem wydolności wysiłkowej, z dusznością. Mówię teraz o chorobie zakrzepowo-zatorowej, która ma komponent zatorowości płucnej, na podstawie której rozwinąć się może nadciśnienie płucne. To już bardzo skomplikowane przypadki, które wymagają specyficznej diagnostyki pulmonologicznej, RTG, tomografii płuc, spirometrii, a ze strony kardiologów EKG serca, badania wysiłkowego, ergospirometrii, czasem rezonansu magnetycznego serca – wymienia specjalista.

Dodał, że tak różny panel badań wdraża się u pacjenta, który przechorował COVID-19, aby albo potwierdzić ryzyko zakrzepowo-zatorowe, albo też aby je wykluczyć i być może stwierdzić inną chorobę: płuc, mięśnia sercowego. Specjaliści sugerują konieczność stworzenia systemu poradni, w których można by objąć pacjentów po COVID-19 całościową diagnostyką z udziałem wielu specjalistów, m.in. pulmonologa, kardiologa, neurologa, laryngologa, psychiatry.

Nie ma jednak wątpliwości, że czas pandemii odbił się na zdrowiu wielu osób, także wtedy, gdy uchroniły się przed samym COVID-19. Prof. Filipiak wskazywał, że konsultacje oparte na telemedycynie nie sprzyjały diagnostyce chorób, w tym nowych przypadków zakrzepicy. A jest to przypadłość powszechna – jeszcze przed pandemią taką diagnozę otrzymywało ok. 60 tysięcy osób rocznie.

Jeśli przechorowałeś COVID -19 obserwuj się uważnie. Po 4-5 tygodniach skonsultuj się lekarzem POZ, który w razie potrzeby zleci wykonanie badań laboratoryjnych (wśród nich D-dimery) i obrazowych, konsultację z właściwym specjalistą, np. pulmonologiem lub kardiologiem.

Swoje zrobił także fakt zamknięcia w domu – byliśmy mało aktywni, mało się ruszaliśmy i dziś już wiemy, jak poważne są tego skutki. Siedzenie w domu, zamknięcie siłowni, obiektów sportowych, mniejsza aktywność fizyczna sprawiły, że przybyło nam  średnio po kilka kilogramów. A brak ruchu i nadwaga to główne czynniki ryzyka zakrzepicy – przypominał specjalista.

Dlatego gorąco zachęca, by zająć się teraz swoim zdrowiem. Wykorzystajmy fakt, że teraz jesteśmy w „dołku” liczby zakażeń, mamy otwartą ochronę zdrowia - to doskonały moment, żeby zrobić „check-up”. Jeśli kogoś coś w swoim zdrowiu niepokoi, nich wybierze się do lekarza rodzinnego, do specjalisty. Warto też zweryfikować leczenie, zwłaszcza po okresie, kiedy nie mieliśmy kontaktu osobistego ze swoim lekarzem – doradza specjalista.

Warto też pamiętać, że marsz, ćwiczenia, pływanie, bieganie, a także prawidłowa dieta i niepalenie to najważniejsze sposoby na to, by zmniejszyć ryzyko wystąpienia nie tylko zakrzepów, ale i wielu innych problemów zdrowotnych.


Źródło informacji: Serwis Zdrowie

 



TPL_BACKTOTOP